" Często tak się dzieje, że ludzie dobierają się na zasadzie komplementarnych deficytów. Ja mam poczucie niepewności, lęku, no to ta druga strona ma mi zapewnić bezpieczeństwo. Ale z kolei ta druga strona ma jakiś inny problem, który ja muszę umieć obsługiwać. I tak sobie nawzajem tkamy wystarczająco życie. A tymczasem związek, który zmierza do jakiejś dojrzałości, powinien polegać na tym, że obie strony stają się niezależne. Bo im więcej jest zależności, wzajemnych uwikłań, komplementarnych deficytów, tym większe ryzyko rozczarowania i wejścia związku w negatywną fazę. Ideałem jest sytuacja, kiedy partner może powiedzieć partnerce: " Wiesz, ja już ciebie do niczego nie potrzebuję ". A partnerka odpowie: " Wiesz, ja też już ciebie do niczego nie potrzebuję, właściwie mogę sobie sama poradzić, ale wybieram to, żeby z tobą być, bo cię kocham ". Taki ideał warto mieć przed oczami jako pewien drogowskaz. To polega na tym, że kiedy jesteśmy w związku, ilość naszych oczekiwań w stosunku do partnera powinna maleć , a nie przyrastać. I wtedy dopiero pojawia się przestrzeń , żeby wystarczająco często potrzeby drugiej osoby były moimi potrzebami ".
Fragmenty z książki